oczami Percy'ego
'ona nie należy do ciebie.'
-Stój! -krzyknąłem, ale Wiktoria zrobiła swoje.Na chwilę oślepiło mnie światło, lecz potem znów mogłem widzieć. Zranione ramię nadal bolało, po policzku ciekła struga krwi. Wiktoria leżała na mnie wcale nie pomagając w przezwyciężeniu cierpienia. Zorientowałem się, że jesteśmy w jaskini...o ile tak dobrze urządzona nadal zwałaby się jaskinią. Pachniało świeżymi bułeczkami i kawą. Trzy łóżka były symetrycznie rozmieszczone na niewielkiej przestrzeni. Wejście zakrywała zasłona z lian i liści. Gdzieś słyszałem ptaki, które toczyły walkę, zagłuszał je jednak odgłos wody i przekładanych talerzy. Wiktoria wstała i ruszyła ciemnym korytarzem wydrążonym w ścianie.
-Wiki? To ty? -rozległ się dziewczęcy głos drugiej nimfy. Dotarliśmy do kuchni. Przez wielkie okno wpadała ogromna ilość światła dnia, nawet nie było widać, że to wszystko urządzone jest w środku skały.
-Mery, poznaj Percy'ego. Percy to moja siostra Mery. -podałem rękę dziewczynie. Dreszcz przeszedł przez moje ciało i zobaczyłem parę pozornie nie związanych ze sobą obrazów. Potem upadłem.
*********
-Percy! Percy! -obudził mnie głos Mery. -Wszystko w porządku? -zapytała przysiadając na brzegu łóżka.
-Tak ja tylko...-potrząsnąłem głową. Podała mi talerz z cieplutką bułeczką i kubek z czekoladą. Przez chwilę czułem się fajnie, ale w tedy weszła ona...Calipso. Koszyk z malinami wypadł jej z rąk.
-P-p-percy?!Wiktoria obiecała, że nigdy cię tu nie przyprowadzi!
-Musiała! Danica opętała jedną z obozowiczek i....
-Nie obchodzi mnie co zrobiła Danica! Chciała go ratować? Proszę! Ale czemu tutaj?!
-Znaczy... że to ta twoja wyspa? Ale jak ja się....
-Nie, to nie Ogigia, ale i tak stąd nie wyjdziesz Percy. Danica opętała twoją przyjaciółkę Casandrę, ale podała się także za Wiktorię. Ktoś ją widział i nie pozwolą nikomu opuścić tego miejsca.
-Ale oni wiedzą, że tu jestem...prawda?
-Obawiam się, że ich to nie obchodzi. -mruknęła Calipso.
-Błagam cię! Znajdź Wiki i rozwiążcie to. -krzyknęła Mery. Po czym zwróciła się do mnie.-Powiesz mi co sie stało? W tedy gdy no wiesz...upadłeś.
-Ja...-zawahałem się. Poczekałem aż Calipso wyjdzie na zewnątrz i dopiero w tedy w pełni się otworzyłem. -Zobaczyłem jak uciekasz przez ogniem, zmagasz się z wiatrem i śniegiem. Słyszałem podły śmiech i mojego...przyrodniego brata Nathana. -Mery wstała i nagle stała się jakaś bardziej nerwowa.
-Powiedzieć mu, czy...nie nie nie...lepiej jeśli nie będzie wiedział.-szeptała.
-Haloooo! Ja wciąż tu jestem i słyszę wszystko.-wzięła głęboki oddech i wyciągnęła z szufladki w stoliku nocnym, jakiś rysunek.
-Kiedy kogoś dotkniesz masz wizję prawda? -rozłożyła papier i moim oczom ukazała się plątanina kresek i znaczków. Z przerażeniem dostrzegłem, że pod trójzębem jest moje imię. -Każda linia to dar. Ty masz ich tylko kilka, między innymi władza nad wodą po twoim ojcu. Ale ta czerwona kreska...ona nie należy do ciebie.
-Więc dlaczego tu jest?! -przejechała palcem po niej i dotarła do skomplikowanego znaku. Nie mogłem odczytać imienia, było skreślone, zamazane. Liczba linii była naprawdę imponująca. -Co..to za heros? Dlaczego jego imię jest skreślone?
-Ta kartka należy do demonów. Skreślony znaczy wyeliminowany.
*******************
Dam, dam daaam.... O.O
Bogowie ile mi to zajęło xd
Ale myśle, że jest dobrze ^^
-Musiała! Danica opętała jedną z obozowiczek i....
-Nie obchodzi mnie co zrobiła Danica! Chciała go ratować? Proszę! Ale czemu tutaj?!
-Znaczy... że to ta twoja wyspa? Ale jak ja się....
-Nie, to nie Ogigia, ale i tak stąd nie wyjdziesz Percy. Danica opętała twoją przyjaciółkę Casandrę, ale podała się także za Wiktorię. Ktoś ją widział i nie pozwolą nikomu opuścić tego miejsca.
-Ale oni wiedzą, że tu jestem...prawda?
-Obawiam się, że ich to nie obchodzi. -mruknęła Calipso.
-Błagam cię! Znajdź Wiki i rozwiążcie to. -krzyknęła Mery. Po czym zwróciła się do mnie.-Powiesz mi co sie stało? W tedy gdy no wiesz...upadłeś.
-Ja...-zawahałem się. Poczekałem aż Calipso wyjdzie na zewnątrz i dopiero w tedy w pełni się otworzyłem. -Zobaczyłem jak uciekasz przez ogniem, zmagasz się z wiatrem i śniegiem. Słyszałem podły śmiech i mojego...przyrodniego brata Nathana. -Mery wstała i nagle stała się jakaś bardziej nerwowa.
-Powiedzieć mu, czy...nie nie nie...lepiej jeśli nie będzie wiedział.-szeptała.
-Haloooo! Ja wciąż tu jestem i słyszę wszystko.-wzięła głęboki oddech i wyciągnęła z szufladki w stoliku nocnym, jakiś rysunek.
-Kiedy kogoś dotkniesz masz wizję prawda? -rozłożyła papier i moim oczom ukazała się plątanina kresek i znaczków. Z przerażeniem dostrzegłem, że pod trójzębem jest moje imię. -Każda linia to dar. Ty masz ich tylko kilka, między innymi władza nad wodą po twoim ojcu. Ale ta czerwona kreska...ona nie należy do ciebie.
-Więc dlaczego tu jest?! -przejechała palcem po niej i dotarła do skomplikowanego znaku. Nie mogłem odczytać imienia, było skreślone, zamazane. Liczba linii była naprawdę imponująca. -Co..to za heros? Dlaczego jego imię jest skreślone?
-Ta kartka należy do demonów. Skreślony znaczy wyeliminowany.
*******************
Dam, dam daaam.... O.O
Bogowie ile mi to zajęło xd
Ale myśle, że jest dobrze ^^