czwartek, 31 października 2013

rozdział XIII

rozdział XIII
oczami Thalii:
'Chrzanić zasady...'
Wstałam bardzo wcześnie. Nie mogłam zasnąć..może to i lepiej, ale wciąż o nim myślałam. Dobrze zrobiłam pozwalając Percy'emu go zabrać?
Na zegarku była już 7:00. Nie opłacało mi się dłużej leżeć w łóżku bez celu.
W jadalni byłam sama, ale czego się spodziewać...nawet herosi mogą być śpiochami. Na stoliku Artemidy, rozłożyłam papier i zabrałam się za rysowanie planu nowych domków. Nie jestem w tym dobra...Dlaczego wybrali mnie? Nie mam pojęcia...
W tedy usiadł naprzeciw mnie.
-Zamień marmur na granit....to da lepszy efekt.-jego głos sprawił, że ołówek wypadł z mojej dłoni. Lekko podniosłam wzrok. George.
-Może masz rację..-powiedziałam, klnąc w duchu. Starałam się nie patrzeć na niego...może sobie pójdzie?
-Coś cię gryzie? -zapytał, zupełnie jakby czytał w moich myślach. Ten chłopak coraz bardziej mnie zaskakuje. Przecież jeszcze wczoraj był umierający, a dziś jest jak gdyby nigdy nic.
-Skąd ty...?
-Annabeth mówiła, że się martwi. Zna cię jak nikt inny i...
-Mam gdzieś to co mówiła Annabeth! Nic się nie dzieje uwierz mi... -powiedziałam to głosem pełnym nerwów. To chyba bardziej utwierdziło go w przekonaniu, niż zbiło z tropu. Otworzył usta, lecz w tej samej chwili do jadalni zaczęli wchodzić herosi. Zaklął bezgłośnie.
-Nie powinieneś iść do stolika..? -uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie wiem nic o jego boskich rodzicach.
-Syn Artemidy! Wybacz śliczna, ale mam prawo tu siedzieć... -czy on właśnie nazwał mnie śliczną??
Nigdzie Annabeth, Percy'ego, czy nawet Nathana. Rozumiem ważniejsze sprawy, ale potrzebowałam choć jednego z nich, by mnie wybawił, zanim powiem coś głupiego.
-Tak zapomniałam...-uśmiechnął się i zaczął składać kartki z moim planem.
-Tym zajmiemy się później.
-Zajmiemy? MY?
-Jeśli tylko chcesz to..
-Tak! -krzyknęłam, zanim zdążyłam pomyśleć. Chciałam, czy nie zgodziłam się. Odpowiedział uśmiechem.
*******************
Siedziałam nad jeziorem znów z głową w planach, lecz nie sama. Dotrzymał słowa...na moje nieszczęście.
-Tooo...został nam ostatni domek tak? -zapytał, gdy odłożyłam plany na bok.
-Tak, ten będzie chyba ostatni... Nie rozumiem, dlaczego nie zlecili tego Annabeth? Albo nawet innemu dziecku Ateny.. -w tedy zawiał wiatr. Okropnie silny. Porwał wszystkie kartki i wrzuciłby je do jeziora, gdyby George nie skoczył za nimi. Tak, też się napracował, może chciał ochronić swoją pracę...
Nie wydało mi się dziwne to, że potrafił utrzymać się w powietrzu, byłam pod wrażeniem tego. Gdy złapał projekty, z hukiem upadł na ziemię. Jednak wstał i zachowywał się jakby nic się nie stało.
-Dziękuję! -krzyknęłam. -Naprawdę ci dziękuję...-dodałam już ciszej, orientując się, że go zgniatam.
-Nie ma za co...-odpowiedział, pocierając ręką czerwony policzek, który krwawił. -Następnym razem, jak zechcesz mi podziękować..proszę nie przytulaj mnie.
Mój naszyjnik z kości smoka zrobił mu ranę na policzku.
-Bogowie przepraszam! -przyłożyłam do zadrapania chusteczkę zamoczoną w nektarze. On zaczął się odsuwać.
-Nie trzeba...naprawdę. -mówił w połowie chichocząc. Był taki słodki, kiedy się śmiał. Jego błękitne oczy świeciły w blasku słońca. Jedna sekunda...pocałunek i głucha cisza. Wpatrywał się we mnie zaskoczony tym gestem, a ja naprawdę nie wiedziałam co powiedzieć...przeprosić? Thalia! Ogarnij się dziewczyno! Jesteś łowczynią...zadzierasz nie tylko ze świętym prawem, ale też z jego matką. 

-Thalia...-odezwał się pierwszy. Jego usta lekko drgały, oczy były pełne podniecenia. 
-Nie! To się nigdy nie zdarzyło rozumiesz?! Zapomnij...proszę...-to ostatnie wypowiedziałam już ze łzami. On dalej stał w miejscu, lecz ja uciekłam. nie miałam zamiaru czekać na jego reakcję. Chciał złapać mnie za rękę, zatrzymać? Być może...dostrzegłam tylko lekki ruch, ale pomyślał o tym zbyt późno. 
Chciałam porozmawiać o tym z Annabeth, ale miała ważniejsze sprawy. Nathan wdał się w bójkę z córką Hekate i wylądował w skrzydle medycznym. Musiała być przy nim, nie mogłam mieć jej tego za złe. 
Zatrzymałam się przed domkiem Zeusa, mojego ojca. Weszłam do środka i zsunęłam się po ścianie,  zaczęłam płakać. 'Opóźniłaś Wielką Przepowiednię, myślałaś, że tak będzie lepiej...że chłopcy ci nie potrzebni. Nagle zjawia się on i psuje wszystko...' 
Drzwi się otworzyły. Znów on! Mówiłam mu, że ma zapomnieć! 
-Czego chcesz?! -krzyknęłam z niewiarygodną siłą. Rozpacz potrafiła dodać mi odwagi. 
-Chcę porozmawiać! -odpowiedział tym samym tonem. Podał mi rękę i pomógł wstać z podłogi. 
-Nie mamy o czym rozmawiać...
-Uwierz, że mamy...
-Tak! Podobasz mi się. Nie! Nie mogę być z tobą... Kwestia zasad. Jestem łowczynią, nie mogę mieć chło..-uciszył mnie pocałunkiem. 
-George! Co ty robisz?!
-Chrzanić zasady...-pchnął mnie i przyparł do ściany. Nie miałam szans protestować, ale nawet nie chciałam. Czułam wzbierające we mnie fale ciepła. Uległam mu. Szybko pozbyłam się jego bluzki, on zsunął moją z ramienia i przez domek przetoczył się grzmot. 
-Thalio Grace. Złamałaś święte prawo łowczyń Artemidy, jak również wystąpiłaś przeciw swojemu ojcu, podejmując współżycie z twoim bratem przyrodnim... 
-Zaraz...jesteś synem Zeusa?! -zapytałam i pełna gniewu odepchnęłam go od siebie. Nie zdążył odpowiedzieć. 
-Musisz zapłacić za to co zrobiłaś... 
********************************
Końcówka zboczona...tak wiem^^ Ale tak miało być xD
Teraz staram się pokazać kto w kim się zakochał i tak dalej... Dlatego mniej jest akcji, więcej romansu. Przepraaaszaaam <3
Proszę o komentarze ;*


 

2 komentarze:

  1. O raju! Thalia, Thalia, Thalia...
    Syn Zeusa. Wszystko się komplikuje. Ale i tak rozdziały są świetne! Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Thalia się całuje! Ale się porobiło...
    Nie mogę się doczekać kolejnego! Życzę przeogromnej weny!

    OdpowiedzUsuń