oczami Percy'ego:
'...poznaj Nathana-MOJEGO syna'
Nathan demonem? Okej, nie przepadam za nim, ale...nie no bej jaj! Nigdy nie spotkałem demona (chodź wiem, że istnieją!), ale ja i Nathan mamy między sobą jakąś barierę, ścieramy się jak dwa jednakowe bieguny magnesu. Jednocześnie tak różni i identyczni.
-Zostaniesz tu...-rozkazałem Annabeth.
-A ty co?
-Przejdę się do skrzydła medycznego... -spojrzała na mnie, jakby ta odpowiedź nie była dla niej wystarczająca. -Jeśli z George'm jest już w porządku, może...może będzie umiał wytłumaczyć mi to i owo. Dowiemy się co jest grane...
-Nie widzieli się ponad 10 lat! naprawdę sądzisz, że...?
-A mam jakieś wyjście? Chyba, że wolisz zapytać samą Artemidę... przy okazji możesz wspomnieć, że o mało nie zabiliśmy całej trójki.
-Ona, chyba by mnie... -zaczęła wyczuwać sarkazm. -Och, no idź już! Obiecuję, że nie rozniosą domku.
Idąc zastanawiałem się co mam powiedzieć, by pozwolili mi porozmawiać z nim na osobności. To cholernie ważne, żeby na ten moment nikt nie wiedział...nikt poza zamieszanymi w sprawę. 'Chejron, wzywa George'a do siebie!'-nieeee. To miało być wiarygodne. on nigdy nie przysłałby po to mnie! Woli załatwiać sprawy osobiście.
Byłem tak pogrążony, że nie zorientowałem się kiedy przekroczyłem próg skrzydła medycznego. Ocknąłem się dopiero w momencie zderzenia z jakimś urządzeniem.
-Chejron, chce rozmawiać z George'm! -wypaliłem. Wszyscy popatrzyli się na mnie jak na idiotę (na którego z resztą wyglądałem, zaplątany w przezroczyste rurki z urządzenia, w które walnąłem)
-Dobrze. Odprowadzę go tam, gdy skończymy badania. -odpowiedziała jedna z córek Apolla.
-Nie! Znaczy.... bo to ważne, żebym ja go odprowadził. Wiecie...no tak właśnie powiedział Chejron!-Thalia przewróciła oczami. Czuła, że coś kręcę. Wyciągnęła mnie na korytarz.
-Co ty znów kombinujesz? Chcesz zawalczyć z jeszcze jednym? On nie jest w tym najlepszy i...
-Pomóż, proszę!
-Ale...
-Potrzebuję, go! Tu! Teraz! Nie pytaj o szczegóły, kiedyś ci wyjaśnię.
-Ehhh... Czego to ja dla ciebie nie robię! -szybkim krokiem wróciła do reszty. Nie minęło pięć minut, a Geroge wyszedł.
-Chciałeś coś...emmm?
-Percy. -uprzedziłem jego pytanie. -To ważne! Musisz mi powiedzieć co wiesz, a przy okazji przejdziemy się do mojego domku. -przytaknął, lecz nie był chyba w pełni przekonany do mojego pomysłu.
**************
-Naprawdę to wszystko?
-Gdybym wiedział coś jeszcze, powiedziałbym!
-Czuję, że jesteśmy tak blisko!
-Przepraszam, że nie mogę pomóc... -był naprawdę miły, być może najbardziej z nich wszystkich. -Ja prawie ich nie znam. -spuścił głowę. -Matki też... Częściej odwiedzała Lousia niż mnie. -Po części wiedziałem co czuje. Matka go zostawiła. To tak jak ja miałem! Całe życie nie miałem ojca, aż nagle BUM przyznał się do mnie, ale tylko dla tego, że miał kłopoty i miałem odzyskać ten cholerny piorun.
Artemida, nagle postanowiła przypomnieć mu o tym, że ma braci i najprawdopodobniej wysłać ich na misję.
-Percy... ty, powinieneś coś zobaczyć. -z domku wypadła Annabeth. wszedłem za nią. Pokazała mi książkę. Z dziwnych symboli rozpoznałem jeden....
-Przepraszam, że nie mogę pomóc... -był naprawdę miły, być może najbardziej z nich wszystkich. -Ja prawie ich nie znam. -spuścił głowę. -Matki też... Częściej odwiedzała Lousia niż mnie. -Po części wiedziałem co czuje. Matka go zostawiła. To tak jak ja miałem! Całe życie nie miałem ojca, aż nagle BUM przyznał się do mnie, ale tylko dla tego, że miał kłopoty i miałem odzyskać ten cholerny piorun.
Artemida, nagle postanowiła przypomnieć mu o tym, że ma braci i najprawdopodobniej wysłać ich na misję.
-Percy... ty, powinieneś coś zobaczyć. -z domku wypadła Annabeth. wszedłem za nią. Pokazała mi książkę. Z dziwnych symboli rozpoznałem jeden....
-Co tutaj robi znak mojego ojca? -zapytałem. Zaczęła mi coś tłumaczyć, ale wyłączyłem się. Przed oczami zatańczyły mi czarne plamki.
-Percy, kiedy ostatnio spałeś? -zacząłem się zastanawiać. Dwa, trzy dni temu? Wiele czasu spędzałem z Wiktorią nad strumieniem. Tłumaczyła mi wiele nurtujących mnie spraw. Ta informacja, chyba była zbędna, dla Annabeth.
-Ja... powinienem się przespać. -jak powiedziałem, tak zrobiłem.
Mój sen był co najmniej dziwny...
Przyśniła mi sie kobieta z trojgiem dzieci. Jedno z nich wesoło biegało, drugie kurczowo trzymało się sukni matki. Trzecie, było bardzo małe, więc trzymała je na rękach.
-Nie musisz bać się świata Jonathanie... -szepnęła do chłopca, który chował się za nią. Jego twarz była dziwnie znajoma....jej też. -Weź przykład z Lu...tu nic ci nie grozi. -być może był za mały, żeby wyczuć kłamstwo w glosie matki...ja wyczułem.
Nagle niebo poczerniało.
-Artemido...-rozległ się głos z mgły. Jonathan ścisnął rękę bogini.
-Proszę zostaw nas...-dziecko zniknęło z jej rąk, śmiech Lu ucichł. -Co z nimi zrobiłaś?!
-Och, wysłałam ich tam, gdzie tylko ja ich znajdę. -boginka starała się zachować kamienną twarz, lecz nie potrafiła ukryć jak bardzo martwi się o swoje dzieci. Chowała za sobą małego Jonathana, jakby był jedynym co jej pozostało. Chłopiec nie stawiał się, strach opanował go do końca. Oczy świetliste i jaskrawe, takie same włosy, rysy twarzy...młody Nathan.
-Wiesz czego chcę..-oczy Artemidy zamknęły się ze spokojem. Otworzyła usta, ale głos przerwał jej:
-Oddaj mi chłopca. -Jonathan jęknął cicho. Miał cztery, góra pięć lat. Musiał bać sie jak dziecko...był dzieckiem.
-Oddaj mi chłopca. -Jonathan jęknął cicho. Miał cztery, góra pięć lat. Musiał bać sie jak dziecko...był dzieckiem.
-Nie możesz odebrać mi syna! -głos zasmiał się. Z mgły wyszła druga Artemida...dosłownie była identyczna.
-Uciekaj. -szepnęła ta prawdziwa do małego Nathana. Wciąż przerażony, kiwnął głową. Przytulił matkę i zaczął biec.
Sobowtór zaśmiał się poraz drugi.
-Mogę więcej niż myślisz! -pstryknęła palcami i nagle znalazł się przy niej.
-JONATHAN! -krzyknęła bogini płacząc.
-Już nie... poznaj Nathana-MOJEGO syna.
Zaczęło dziać się coś dziwnego. Mały chłopiec, zamienił się w Nathana, takiego jakim jest teraz. Obok pojawił się George i Louis.
-Znam cię lepiej niż ty sama... Przegrałaś. -po raz drugi pstryknęła palcami i Artemida zniknęła.
*********************
Jeden z gorszych rozdziałów, no ale jest ;3
Lepiej zakończyć się nie dało. W sumie ten sen wyszedł w tym rozdziale najlepiej, bo tylko to miało tu być ważne. Krótszy niż zwykle, ale musiałam urwać w dobrym momencie. Inaczej byłby znów zbyt długi xd
*********************
Jeden z gorszych rozdziałów, no ale jest ;3
Lepiej zakończyć się nie dało. W sumie ten sen wyszedł w tym rozdziale najlepiej, bo tylko to miało tu być ważne. Krótszy niż zwykle, ale musiałam urwać w dobrym momencie. Inaczej byłby znów zbyt długi xd
Do następnego<3
*********************
*********************