sobota, 30 listopada 2013

Liebster Blog Award

Zostałam nominowana  przez Glonomóżdżka (http://glonomozdzkoweopowiesci.blogspot.com/) :OOOO Szczerze jak mogłaś, ja się do tego nie nadaje xD

Pytanka od mojej kochanej <3
1. Dlaczego postanowiłeś/aś zrobić bloga ?
Powodów mam parę. Po części dlatego, że nudząc się w mojej głowie rodzi się wiele skrawków historii i w większości jest to jedna i ta sama opowieść ^^ Na pewno chciałam połączyć Percy'ego z innymi których kocham takimi jak właśnie Nathan Sykes, czy Austin Mahone <3 No i tym samym może dać coś tym którzy kochają jedno i drugie tak jak ja :3
2. Jak poznałeś/aś serię 'Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy' ?
Byłam sb w bibliotece i oglądałam książki. Nagle patrzę, Logan Lerman na okładce książki...mój ulubiony aktor na okładce. Czemuż by nie przeczytać? Tak zrobiłam, a potem to już był nałóg xD Poleciałam po resztę książek wciągnęłam je w niecałe 4 dni, potem do wypożyczalni po filma i do kina na Morze potworów, aż wreszcie do empika po OH <3
3. Czy jest coś co cię inspiruje ? Jeśli tak, to co ?
Ugh...to trudne, ale przede wszystkim inspiracją dla mnie są moi idole<3 Nie sa pisarzami, ale walczyli o to co kochają by dość na szczyt. Ja kocham pisać i także o to walczę i poddać się nie zamierzam, mimo dość pokaźnej ilości prób pisania czegoś dobrego (z czego ten blog jest na razie najlepszy :3). Inspiracją jest na pewno muzyka Two steps from hell <3 Oni piszą taką muzykę, że lkbdejdcrjhf*.* I jak się tego słucha to mam te wizje twórcze xD Muza idealnie pasuje do scen w moim opowiadaniu ^^ Ostatnią rzeczą są filmy <3 Mam parę takich, gdzie sceny są niesamowicie idealne i czasem zdarza mi się to skopiować, albo raczej zrobić scenę w podobny sposób.
4. Podaj nazwy blogów, na które najczęściej wchodzicie.
You'll find us chasing the sun, Glonomóżdżkowe opowieści, szpieg, I'm your and you're mine (angielski o Jercy<3), Nathan Sykes Poland, The fifty shades of Styles...and more, wiele z tych innych jest w zawieszce, więc ostatnio nie wchodzę, ale kiedyś bardzo<3
5.  Jak jest twoja ulubiona piosenka ?
Jednej się nie da xD Wymienię parę...
the wanted: Warzone, Show me love, Love sewn, Everybody knows, Weakness, I found You, praz cover Werewer you go<3 (tu uwielbiam wszystkie trzy płyty, ale na te wymienione mam fazzze xD)
Union J-Carry you i Beautiful life<3(tu uwielbiam ale na te wymienione mam fazzze xD)
Austin Mahone-What about love, Banga Banga, Say you are just a friend<3(tu uwielbiam wszystkie  ale na te wymienione mam fazzze xD)
Big Time Rush-24/seven, Na na na, Windos Down, Show me, Elevate, oraz cover I won't give up<3(tu uwielbiam wszystkie trzy płyty, ale na te wymienione mam fazzze xD)
One Direction-Rock me i Story of my life<3
Nici Minaj-Starships, Freedom, Beautiful sinner,Beez in the trap, Pound the alarm <3 (tu uwielbiam wszystkie  płyty, ale na te wymienione mam fazzze xD)
Justin Bieber-Heartbreaker, Boyfriend, Nothing like us, All around teh world<3
Justin Timberleak-Mirrors, Sexy back, Tunel vision, Dead and gone, 4 minutes<3
Selena Gomez-Slow down, Come & get it <3
I takie zrywacze mózgu, typu 'What does the fox say?' xDD
I duuuużo duuuużo więcej,a le wymieniłam te na które faaazzze mam ostatnimi czasy xD
6. Jest jakaś postać z PJiBO, lub OH, do której się porównujesz ? Jeśli tak, to jaka ?
Cóż...mam trochę z Piper, bo jestem nieśmiała i nieświadoma swoich możliwości w dużym stopniu. Poza tym jestem córką Afrodyty i też nie lubię się malować xD Za to uwielbiam ciuchy...
Miejscami mogłabym być jak Hazel. Gdy się boję bardzo stracić coś ważnego. I znów nieśmiałość.
I też troche z Leona xD Bo jest idiotą<3 Ale takim idiotą na którego się krzyczy, a jednak też się nie da gniewać... Tak jest zawsze gdy rodzinka jest na mnie zła ^^

Jak to ja rozpisałam się no i trudno xD
Nominuję tylko jednego bloga, który moim zdaniem na to zasłużył: http://i-want-change-my-life-for-better.blogspot.com/2013/11/4-wolf.html?showComment=1385815848887#c5199554764755592071 autorka Bella;)

moje pytania do niej:
1. Ile masz blogów i o czym na nich piszesz?
2.Co sprawiło, że zaczęłaś pisać?
3.Co zmieniłabyś w 'wojnach' między fandomami.
4.Jakie blogi czytasz? (gatunek i możesz podać tytuł<3)
5.Co w sobie lubisz?

Proste 5 pytanek;*

niedziela, 24 listopada 2013

rozdział XV

rozdział XV
oczami Annabeth:
'wybrała ciebie, bo nie doszłabyś prawdy...'

-Nie zamierasz wyżyć się na mnie?! -pokręciła głową i ku jego zdumieniu ruszyła w stronę drzwi.
-To ja zrobiłam błąd nie ty...ty mi tylko pomogłeś. -stanęła na progu, lecz ostatni raz się obejrzała.
-To jest ten moment, kiedy mówisz 'Nie chcę cię znać!' i uciekasz...-wzięła głęboki oddech i pocałowała go. Jego dezorientacja utwierdziła ją w przekonaniu, że jest uroczym i naprawdę słodkim idiotą...wszystko czego kiedykolwiek chciała
-Ja czuję, że kara będzie wielka. Chciałam...chciałam zrobić to ostatni raz. -odwróciła się i wyszła.

Czy możliwe, że ktoś ma większe ADHD niż Percy? Nathan właśnie tego dowiódł. Pełen energii, nawet po 'walce'. Wszystko wina, tej Kate. Córka Hekate się znalazła...
-Widzisz co zrobiłaś?!
-Ja?! Przekazałam tylko wiadomość...-odparła z dumą i najnormalniej wyszła. Pobiegłam za nią.
-Nie skończyłam z tobą! -krzyknęłam, łapiąc ją za rękę, by się zatrzymała.
-A ja tak! -w pewnej chwili jej skóra stała się czarna i zaczęła parzyć. Jej oczy stały się mocno czerwone. Wyrwała się z mojego uścisku i sięgnęła po buteleczkę do kieszeni. Wypiła jej zawatrość i momentalnie wróciła do normalnego stanu...
-Ugh...było blisko.-zaklęła pod nosem.
-Blisko czego?! -czułam, że zaraz mnie uderzy, ale w tedy usłyszałam krzyk Percy'ego.
-ANNABETH!!!!! -wybiegł z lasu i wyglądał naprawdę fatalnie. Jego spodnie i koszulka były porozdzierane, a we włosach miał liście i pyłki kwiatów. Musiał przed czymś uciekać, bo był niesamowicie zdyszany. Przez chwilę czekałam, aż wyskoczy jakiś potwór, a on zginie w jego paszczy. -Anna...beth... -ledwo mógł złapać oddech.
-Chodź... zanim zaczniesz mówić, może napijesz się wody. -spojrzał na mnie jak na idiotkę. Nie ma to jak proponować dziecku Posejdona szklankę wody. Pokiwał jednak głową na tak.
Z moją pomocą dotarł do swojego domku. Był pusty nie licząc Louisa, wpatrującego się ślepo w ścianę, jakby próbował sobie coś przypomnieć.
Percy usiadł na jednym z łóżek i wziął łyka wody z kubka 'I love sea..' który dostał ode mnie na urodziny. Miał skręconą kostkę, lecz zaczął się wykłócać w temacie, że sprawa jaką on ma jest o wiele ważniejsza.
-Ann, masz jeszcze te książkę?
-Tak, ale...
-Pokaż mi ją..proszę. -wstałam i podałam mu księgę. Przejechał palcami po jej okładce i jakby...zamruczał? -Wiktoria miała rację... Artemida nieźle jej strzeże.
-Strzeże czego? -zapytałam, chociaż w pierwszej kolejności miałam zapytać kim jest 'Wiktoria'...
-Zawartości księgi! Te parę setek kartek ma taką moc o jakiej nikomu się nie śniło! Ona o tym pomyślała...tylko wciąż nie wiem jak ją otworzyć. -pierwszy raz poczułam się głupia. On wiedział coś czego nie wiedziałam ja.
-Percy jest jeszcze jedna sprawa... kim...? -w tym momencie do domku wpadła Thalia.
-Percy! Nie wiem, czy potrafisz, ale utop mnie czy coś! 
-Okej, ale jaaa....
-Zacznij od tego co się stało! -przerwałam mu.
-Bo ja... -jak to się stało, że nie zauważyłam George'a? -Geo, proszę odejdź...
-Thalia...
-Nie! NIE ROZUMIESZ, ŻE TYM ZNISZCZYŁAM NIE TYLKO SWOJE ŻYCIE?! TAKŻE TWOJ... -Thalia powoli opadła na krzesło. Jej twarz oddawała uczucie szoku. Panowała głucha cisza. George ostrożnie podszedł do Thalii.
-Co jest? -zapytał i jestem prawie pewna ze się uśmiechnęła. Otworzyła usta lecz nie mogła powiedzieć nic...zdania, słowa...Thalia stała się niemową.
-Jak...jak to się stało? -George zrzucił szklankę z biurka i wybiegł na zewnątrz. Takie ADHD to chyba jest rodzinne, Nathan reaguje podobnie

 -Thalia..powiedz mi co się stało. -zaczęła wykonywać rożne ruchy rękami w których rozpoznałam język migowy
'Zapłaciłam za miłość...' 

-Ale co...? -Percy jęknął. 
-Ann, muszę gdzieś iść. 
-Okej? -przytaknęłam. No przecież nie zrobi sobie krzywdy. -Ej! Ale to zostaw! -zignorował mnie i wyszedł z księgą. Cóż nie miałam wyboru, poszłam za nim.
Doprowadziło mnie to do strumyka w obozowym lesie. Po co przyniósł to księgę? Postanowiłam działać. 
-Oddaj to! -wyrwałam ją z rąk Percy'ego. Był tak zorientowany, że nie zdążył mi przeszkodzić.  W tedy ze strumyka wynurzyła się dziewczyna. Coś ze mną nie tak, bo zamiast zasypać ją pytaniami uciekłam. Biegłam przyciskając książkę do piersi, jakby była nie wiadomo jakim skarbem. Czułam gdzieś w głębi, że widza w niej zawarta może pomóc Louisowi, może rozwiązać problemy Nathana, sprawić by przestał uciekać...że może rozwiązać klątwę Thalii i wszystko w czym namieszała miłość do niewłaściwej osoby.  
Zatrzymałam się dopiero, gdy dziewczyna ze strumienia pojawiła się nagle na mojej drodze.
-Oddaj mi księgę... -powiedziała spokojnie. 
-Zrób to Ann. -ku mojemu zdziwieniu poparł ją Percy. 
-Nie! Naprawdę chcesz oddać jej naszą szansę? 
-Posłuchaj... Ona wie co robi. 
-To ja zostałam wybrana, by strzec Nahana i jego braci! 
-Nie rozumiesz? Wybrała ciebie, bo nie doszłabyś prawdy... O to im chodzi! o to chodzi jej. Twoja matka nie rozmawiała z Artemidą tylko z Genitrix.
-Więc gdzie jest Artemida?!
-Nie wiem gdzie jest! Ale wiem jak możemy jej pomóc... Tylko oddaj mi księgę... -wyciągnęła rękę. Spojrzałam na Percy'ego, a on potaknął pośpieszająco. Wzięłam oddech. Jej palce już dotknęły okładki.
-Annabeth nie!!!! -strzała przeleciała milimetry ode mnie.
-Tomlinson..-zasyczała.
-Percy! -usłyszałam za sobą ten sam głos. -Percy nic ci nie jest? -identyczna dziewczyna podbiegła do Percy'ego i przytuliła. Zaczęła go całować.-Oh Percy! Na bogów! Myślałam, że ona cię zabiła...-mówiła między pocałunkami. Nawet nie zauważyłam, gdy ta druga zmieniła się w zupełnie inną kobietę, o czarnych pustych oczach i dużą ilością broni przywiązanej do pasa.
-Czekałam na ciebie synu Aresa...-Louis napiął cięciwę łuku, gotów do strzału. Ona jednak tylko zacisnęła pięści i powaliła go a kolana nawet nie dotykając. -A już myślałam, że mój znak nie zadziała. Muszę ci przyznać, że jesteś naprawdę silny. -podeszła do niego i wyjęła miecz zza pasa. Podłożyła go pod jego gardło.-Jak myślisz.... mamusia ucieszy się z twojej głowy? -Louis zacisnął mocno powieki.
-NIEEEEE! -zdążyłam krzyknąć, gdy krew popłynęła po leśnej ściółce.
********************
Huehuehuehuehue ^^ Jestę trolę niczym Riordan xD
Pomimo, iż ten rozdział tak średniawo mi się podobaaa :C

czwartek, 14 listopada 2013

rozdział XIV

rozdział XIV
oczami Nathana
'...obudzić się bez bólu i zmartwień...z tobą u swojego boku.'
Przez długi czas szliśmy w milczeniu. Musiałem zacząć rozmowę. Szła tak szybko, że miejscami ginęła w ciemności i miałem wrażenie jakby wcale jej nie było.
-Więc... Lana tak? -zatrzymała się i wpadłem na nią.
-Odezwałeś się.
-To źle?
-Nie chcę z tobą rozmawiać! Nie powinnam nawet ci pomagać... uszanuj moje dobre chęci.-zauważyłem, że nawet raz nie spojrzała mi w oczy. Lekkim ruchem podniosłem jej głowę tym samym sprawiając, że jej wzrok zatrzymał się na moim. Szybko odwróciła się zmieszana.
-Przestań...proszę. -jej zachowanie było przynajmniej dziwne. Wszystko od czasu gdy zobaczyła to 'coś' w moich oczach...przeraziło ją to do tego stopnia, że postanowiła odprowadzić mnie do obozu i zniknąć. Nath! Idealna dziewczyna ci ucieknie! Czułeś się kiedyś tak genialnie, przy jakiejś dziewczynie? No nie, a przyznać trzeba, że było ich całkiem sporo...mimo, że mieszkałem na Olimpie.
 -Idziesz czy nie?! -krzyknęła. Rany..mogłaby na mnie krzyczeć przez całe życie. Ach ty i te twoje marzenia...
-Tak! Ale najpierw chce coś wiedzieć...
-Co?! -krzyknęła tak ostro, że na chwilę odechciało mi się zadawać jakiekolwiek pytania.
-Skoro jesteś półkrwi, czemu nigdy...?
-Jestem venator daemoni rozumiesz? Jestem inna...i nie powinnam mieć kontaktu z innymi półbogami. Poza takimi jak ja...
-Więc Louis?
-Kiedy miałam 4 latka, na mój dom napadły demony-zaczęła opowiadać.-zabili mojego ojca..mnie porwali.
-Ok, ale co to da do..?
-Demony nie napadają ludzi, czy nawet herosów od tak sobie...tylko tych, którzy są naprawdę ważni. Dlatego trafiłam do specjalnej szkoły. Tak uczyli obrony przed nimi, bo nie są jak wszystkie potwory. Po kilku latach, stałam się venator. Poza granice nie wolno było mi wyjść, ale kiedyś to zrobiłam. Chciałam odwiedzić grób ojca...ale oni tylko na to czekali.Mimo szkolenia zostałam porwana...nie dałam rady się obronić. Ocalił mnie Louis, ale sam prawie stracił życie. Twoja matka, zaprowadziła mnie z nim do Tomlinsonów. Kazała mnie traktować jak nowe dziecko w rodzinie. Udało się..ale Lou do tej pory nie wie co się w tedy stało. Przez jakiś czas był moim bohaterem, celem nieosiągalnym...do czasu, aż moja matka powiedziała mi, że to nie jest ten...kazała czekać na...-przerwała. Nie musiałem się zastanawiać, dlaczego. Też słyszałem szelest, czułem ciepły oddech jakiegoś stworzenia. Uczucie przerażenie powróciło.
-Czym jest to coś przed nami... -zapytałem. W ciemności widać było parę wielkich czerwonych oczu.
-Kira.
-Co?!
-Raczej 'Kto?'.. PADNIJ! -tak bardzo skupiła się na ostrzeżeniu mnie, że sama tego nie zrobiła. Coś ją uderzyło i upadła z jękiem na ziemię, a potem ogromna mglista ręka wciągnęła ją w mrok. Stwór znów zniknął. słyszałem tylko jego..a raczej jej śmiech.
-Naprawdę sądzisz, że puszczę cię wolno? 
-Czym jesteś i czego chcesz?!

-Twoim najgorszym koszmarem..a czego chcę? Hmmm...tego czego wszyscy! Twojej śmierci Nathanie. -poczułem ból w wielu miejscach na raz. Potrafiła zadać cierpienie, nawet nie dotykając przeciwnika. Musiałem wywabić ją z ciemności.
-Wyjdź i walcz! Nie chowaj się pod osłoną nocy! Ona kiedyś zniknie...dalej! Bo pomyślę, że się boisz...-na chwilę wyprowadzenie jej w pole mojego wzroku stało się najgorszym pomysłem. Była to mglista kobieta o przeszywających ciało czarnych oczach i ostrych jak brzytwy pazurach. Rzuciłem mieczem, ale przeszedł przez jej ciało i upadł z brzękiem na ulicę. Jak mam do cholery pokonać, coś co jest dymem?!
-Ja się boję? hahahaha to ty powinieneś... Znam każdy twój ruch Sykes. Moja matka wyszkoliła cię dokładnie tak jak chciała...jesteś przewidywalny. 
-Nathan! Miecz!-usłyszałem krzyk Lany. Więc nic jej nie jest. -Celuj w sam środek głowy, dokładnie między oczami. -rzuciła mi moją broń.
-A ty jeszcze tu jesteś? Wścibska  venator daemoni...-zamachnęła się i uderzyła ją. Lana krzyknęła z bólu i znów znalazła się poza zasięgiem mojego wzroku. Teraz wiem, że pazury są prawdziwe, a reszta nie.
Zrobiłem dokładnie to co mi powiedziała. Celowałem między oczy. Trafiłem. Kira syknęła.
-Nie tak łatwo mnie pokonać!
-Kto powiedział, że on tego chce? -za nią pojawiła się świecąca przestrzeń, która powoli ją wciągała. Lana to zrobiła?
-Pozwól, że zabiorę coś ze sobą...-chwyciła Lanę w dłonie. Wrzeszczała. Po mglistej ręce Kiry płynęła krew, jej pazury wbijały się z bok córki Afrodyty.
-Lana!
-Nie! Nathan nie rób tego! -sam nie wiem jak, ale moja skóra zrobiła się czarna, oczy zaczęły widzieć tylko szarość. Mogłem dotknąć Kirę i zrobiłem to. Kopnąłem ją wprost w świetlistą dziurę. Wypuściła Lanę, która poleciała w górę i spadła gdzieś dalej.
Najgorsze, że ja też zaczynałem być wciągany. Czułem też, jakbym musiał się tam znaleźć.
-Jonathanie....przezwycięż to...masz siłę, której potrzeba. -głos mojej matki zadźwięczał mi w głowie. Stałem się sobą, a dziura zniknęła.
-Wow.. czo to było? Jak to zrobiłaś?! -nie dostałem odpowiedzi. To był pierwszy znak, by się martwić. Zacząłem biegać jak idiota we mgle i szukać jej. Leżała przede mną na środku drogi. Cholera dlaczego się nie podnosi?!
Pod nią rysowała się wyraźna czerwona kałuża...krew. Natychmiastowo puściłem  miecz i odciągnąłem ją na bok; sekundę przed przejeżdżającym autem. Koleś za kierownicą zatrąbił i rzucił jakieś wyzwisko.
-NIE WIDZISZ DO CHOLERY ZE ONA UMIERA?!?!-krzyknąłem, ale był już za daleko by to słyszeć.
-Nathan...jesteś tu prawda? Ja nie umarłam...-powiedziała cichym zmęczonym głosem.
-Nie...jeszcze nie, ale rana jest głęboka...-odsunąłem jej dłoń by obejrzeć miejsce gdzie zatopiły się pazury Kiry. Nie jestem wyczulony na widok krwi, lecz tym razem zakręciło mi się w głowie.
-Wiesz czego bym chciała? Zamknąć oczy i obudzić się bez bólu i zmartwień...z tobą u swojego boku. -jej powieki zaczęły opadać.
-Ej! Nie możesz tak po prostu...-szybkim ruchem oderwałem kawałek mojej koszulki i zacząłem tamować krew z rany. -Obiecałem ci ze nie wciągnę cię w kłopoty... proszę...zostań...-mogłem prosić ile chciałem...Hades postanowił ją zabrać.
I w tedy dotarło do mnie co powiedziała 'z tobą u swojego boku..' Jeden szalony i w zasadzie nie logiczny pomysł, ale musiał się udać...

Dotknąłem jej policzka, był ciepły...znaczy, że jeszcze jest czas. Pocałunek. W bajkach to działa, więc...czemu nie? To życie jest jak bajka. Zrobiłem to. Przez moje ciało przeszła fala ciepła. I nic. Jej skóra była bledsza i już całkiem zimna. 
-Tak kończy się historia Lany Tomlinson..córki Afrodyty.-łza spłynęła po moim policzku i gdy zmieszała się z krwią, zalśniła. Stopniowo to samo działo się z kolejnymi....
***************
Ba dam! Koniec kolejnego rozdziału! I tak, wiem... nikt nie czytaaa...</3
Umrze czy nie? ^^ Z tym sb jeszcze poczekacie, gdyż następny nadchodzi z perspektywy Annabeth xD